Każdy z nas jest specem od mówienia innym, co mają robić, by osiągnąć swoje cele. A kiedy to nam przychodzi zmierzyć się z tymi samymi problemami – nagle ze wszystkich przepisów i porad wychodzi klapa. Czasem brakuje nam motywacji, czasem bierzemy na siebie zbyt dużą poprawkę, a czasem po prostu ni w pięć, ni w dziesięć nie stosujemy się do tego, co obmyśliliśmy dla własnych przyjaciół.
Podobnie było ze mną, gdy po publikacji 7 sprawdzonych technik, które sprawią, że zdasz sesję nie zdałam przykładnie w pierwszym terminie wszystkiego jak należy. Musiało mi się więc oberwać po ostatnim egzaminie nieopanowanym chichotem tu i tam. Choć wszyscy byli przekonani, że prędzej czy później wylądujemy razem na drugim semestrze – szczęśliwi, bezpieczni i z pełnym portfelem -, to ja jednak zostałam specjalistą od studiowania.
Więc pomyślałam, że zrobię listę najczęściej popełnianych przez nas błędów. Bo mądre życie to nie takie, w którym nie popełnia się błędów, ale takie, z którego wyciąga się wnioski.
#1: UCZYSZ SIĘ NIE TEGO, CO TRZEBA.
Nie chodzisz na wykłady, nie sprawdzisz dokładnie, nie dopytasz, nie dowiesz się. A potem otwierasz podręcznik, zerkasz do notatek i niczego już nie jesteś pewien – co ważne, a co nie. Z góry zakładasz, że przedmiot jest szalenie istotny i na pewno bardzo trudny, więc uczysz się wszystkiego jak leci.
A najgorsze są już przypadki osób, które w sytuacjach stresowych odpuszczają zupełnie – i owszem, coś im mówi, że nie można przesadnie się lenić, oglądać seriali i spać do południa, ale jak już coś robić, to nic związanego z nadchodzącym egzaminem. Najlepiej coś takiego, o czym na wypadek przyłapania będzie można powiedzieć ze świętym oburzeniem: „Ale to też jest ważne!”.
No jest. Ale nie teraz.
#2: TYLKO UDAJESZ, ŻE SIĘ UCZYSZ.
Wyciągasz notatki, zakreślacze, cienkopisy, długopisy i czyste kartki. Przez pięć minut skrzętnie notujesz, podkreślasz, kolorujesz. A potem robisz przerwę. Teoretycznie na kawę i na siku można. Ale nawet nie zauważasz, że to już piąty ciepły napój w ciągu godziny, że do toalety idziesz z telefonem i siedzisz tam piętnaście minut. I że odbierasz każdy telefon od mamy, bo mama ukochana, a na fejsie to siedzisz, bo miłość jest szalenie ważna w życiu, a Ty się akurat wdajesz w romans.
Wyloguj się z życia! Powiedz rodzicom, że będziesz odzywać się trochę mniej. Odpuść sobie długie rozmowy. Wszystkie problemy przełóż na bliżej nieokreślone „po sesji”. Naprawdę dużo może poczekać.
#3: UCZYSZ SIĘ ZA DUŻO.
Od deski do deski czytasz cały podręcznik, wypisujesz wszystkie nazwiska, daty, eksperymenty, wyniki i rysunki, kiedy tak właściwie do egzaminu obowiązuje tylko teoria, regułki i definicje. Uruchamiasz przesadny perfekcjonizm, włączasz tryb ambitnego geniusza i twierdzisz, że nawet mało istotne dane tez mogą Ci się przydać. Nigdy nie wiadomo.
Nie wygłupiaj się. Nawet jeśli jakiś szczegół okaże się istotny, to prędzej czy później jeszcze o nim usłyszysz w toku studiów. Może skupisz się na nim dopiero za rok. Albo już w przyszłym semestrze. Wyluzuj i nie popadnij w przesadę.
#4: NIE PRZEGLĄDASZ PYTAŃ Z POPRZEDNICH LAT.
W połowie sesji po jednym z egzaminów koleżanka wyszła z sali, odpaliła z zadowoleniem papierosa i powiedziała odprężona: „Na całe szczęście pytania się powtórzyły”. Zapytałam tylko głupio: „Serio? Nawet ich nie przejrzałam…”. W odpowiedzi dostałam mordercze spojrzenia i zdanie, które postanowiłam zapamiętać do końca mojej edukacji akademickiej: „ZAWSZE czytaj pytania z poprzednich lat.”
To nie jest nic złego. To nie jest niemoralne. To wręcz normalne, że zapisujemy pytania po wyjściu z sali. Po pierwsze dlatego, że chcemy wiedzieć, gdzie popełniliśmy błąd i dlaczego. Po drugie, pytania rozjaśniają sytuację – dzięki nim dowiadujesz się, co jest dla wykładowcy ważne.
Jedno jest pewne. Jeśli pytania się powtórzą, a Ty nie zdasz i na konsultacji z wykładowcą okaże się, że to właśnie w nich popełniłeś najwięcej błędów – nigdy sobie nie wybaczysz, że nie chciało Ci się zrobić najbanalniejszej ze wszystkich rzeczy, które leżą na drodze do zdania egzaminu.
#5: NIE DBASZ O SWÓJ KOMFORT NA EGZAMINIE.
Wchodzisz do sali głodny, zmęczony i po długiej przerwie od wizyty w toalecie. Jesteś tak skupiony na tym, że zaraz przyjdzie Ci się zmierzyć z samym sobą i tak zestresowany myślą, że może Ci się nie powieść – że nie zwracasz już uwagi na nic innego.
Po piętnastu minutach, siedząc w ciszy, słyszysz, jak burczy Ci brzuch i marzysz tylko o tym, by jak najszybciej stąd wyjść, zjeść coś, napić się, pójść spać albo po prostu zrobić siku. W efekcie egzamin jest ostatnią rzeczą, na której się skupiasz i chociaż wszelkie niedogoności miały motywować Cię do działania – trzaskasz pytanie za pytaniem, nie wracasz, by się nad nimi jeszcze raz zastanowić i kierując się pierwszą myślą – nie korygujesz błędów.
#6: NIE SPRAWDZASZ WŁASNEJ WIEDZY.
I nie konsultujesz jej z nikim.
Twoje notatki są święte, najlepsze i najpiękniejsze i z całą pewnością jest w nich wszystko. Nie przyjdzie Ci jednak do głowy, że – być może – przekręciłeś czyjeś nazwisko, w połowie wykładu zawiesiłeś się na piętnaście minut albo zapomniałeś o przeczytaniu dodatkowych materiałów wysłanych w październiku na maila.
Naprawe warto poświęcić godzinę przed egzaminem na porównanie swoich i cudzych notatek. Uzupełnij szczegóły ołówkiem, dopisz coś sobie, wymień się.
#7: NIE PROSISZ NIKOGO O POMOC.
Nim w ogóle otworzysz segregator, zapytaj znajomych, z czego oni się uczą. Może mają jakieś skrypty albo streszczenia, które dają więcej, niż samo czytanie podecznika. Może ktoś ze starszych roczników podpowiedział im, na czym warto się skupić?
Nie bój się poznawać ludzi, nie bój się prosić o pomoc. Kiedy to zrobisz, pewnego dnia okaże się, że bez innych praktycznie nie dałbyś sobie rady.
#8: A JAKIE WY NAJCZĘŚCIEJ POPEŁNIACIE BŁĘDY?
Wyciągneliście jakieś ciekawe wnioski z tej sesji? A może macie coś, co robicie za każdym razem, gdy siadacie do nauki i wciąż osiągacie te same, opłakane efekty? Spadają Wam czasem klapki z oczu dopiero przed poprawką? :)
Hej, długo pracowałam nad tym tekstem. Proszę, zostaw po sobie jakiś ślad – polub moją stronę na Facebooku, napisz komentarz albo udostępnij ten artykuł u siebie. Dla Ciebie to tylko moment, a dla mnie to dowód, że w dobie cięcia zasięgów moja praca ma jeszcze jakiś sens. Dziękuję, że jesteś.