W psychologii istnieje taki termin jak postrzeganie pozazmysłowe. Co to takiego? To coś, co zazwyczaj, w codziennych rozmowach nazywamy szóstym zmysłem. To intuicja. Kobiecy instynkt. Prorocze sny. Przeczucia. To wszystko to zamienne dla tego jednego, fachowego terminu.
Wierzysz w szósty zmysł? Ja wierzę.
Ponoć do pewnego wieku każdy z nas jest posiadaczem niezwykłego, metafizycznego potencjału, który daje nam zdolność rozpoznawania słusznej drogi i odróżniania dobra od zła. Jedni tracą tę umiejętność, gdy kończą sześć lat, nieliczni cieszą się nią trochę dłużej. Wszystko zależy od tego, jak wcześnie ktoś w nas zaszczepi myśl, że to, w co wierzymy, musi być naukowo uzasadnione, logiczne, rozsądne. I że coś, co nazywamy przeczuciem – nie ma żadnego odniesienia do rzeczywistości. Ot – bujna wyobraźnia, która wynosi nas poza granice możliwosci przeciętnego człowieka – daleko poza zasięg naszego środowiska, społeczeństwa czy nawet ludzkości.
Wielkie umysły naszej ery nigdy nie dały w sobie zniszczyć dziecięcej wiary w to, że życie każdego z nas ma ukryty sens. Leonardo da Vinci, Albert Einstein, Steve Jobs… Oni nie mówili, że należy podążać utartą ścieżką, by poczuć się spełnionym. Każdy z nas ma swoją jedyną, nadzwyczajną misję, której wypełnianie każdego dnia będzie przyczyniać się do Twojego szczęścia. Jeśli to znajdziesz, będziesz czuł, że masz realny wpływ na losy świata. Że możesz go zmienić i uczynić lepszym miejscem. I w chwili śmierci poczujesz, że wziąłeś udział w tej wielkiej próbie świata i umierasz jako jeden ze sprawiedliwych.
Każdy z nas we wczesnym dzieciństwie odkrywa swoje powołanie. Czasem jest to jedna, mała myśl. W zderzeniu z racjonalnym światem dorosłych, przytłoczeni potrzebą zarabiania pieniędzy na swoje utrzymanie tracimy z oczu prawdziwy sens naszego życia. Wyrzucamy z pamięci tę jedną, priorytetową chwilę olśnienia – i zaczynamy żyć jak wszyscy. Ale na przestrzeni lat to wrażenie do nas wraca. I wtedy najczęściej znów rezygnujemy – bo blokuje nas zdrowie, sytuacja finansowa, obowiązki i oczekiwania najbliższych.
Kiedy skończyłam sześć lat, powiedziałam rodzicom, że chcę pisać książki. Nie robili awantur, gdy po nocach czytałam powieści. Nie kłócili się ze mną, kiedy kończyłam kolejne strofy wierszy w dni poprzedzające sprawdziany. Nie dziwili się, widząc mnie o świcie przy biurku z kolejnym pamiętnikiem. Zapisywałam przelotne wrażenia, sny, dialogi. Utrwalałam na papierze wszystko to, co wydawało mi się ważne – wspomnienia, marzenia, pojedyncze chwile w samotności i te spędzane z ludźmi – nawet jeśli pozbawione były słów.
Jestem pewna, że Ty też miałeś taki moment. Może umknął Ci gdzieś dawno temu, może odkryłeś to dopiero parę lat temu. Niewystarczająca pewność siebie, otaczający Cię ludzie pełni zawiści i braku wiary mogli sprawdzić, że odpuściłeś – jeszcze zanim naprawdę zacząłeś. Gdyby każdy z nas zadbał o to, by uszczęśliwić siebie – wszyscy na świecie byliby szczęśliwi. Nie staraj się spełniać cudzych oczekiwań. Pozwól innym poczekać na efekt końcowy – i cieszyć się Twoim żyiowym spełnieniem.