W życiu trzeba walczyć nie o to, czego chcesz,
ale o to, czego potrzebujesz.*
Z zewnątrz wygladają na szczęśliwych. Mają wszystko, o czym inni mogą tylko pomarzyć. Podróżują do miejsc, które każdy chce odwiedzić, pływają z delfinami. Przywożą anegdoty i zdjęcia zapierające dech w piersiach. Potrafią odnalezć się w każdym środowisku, są nieuleczalnymi optymistami. Wiedzą, jak zjednać sobie ludzi i jak dopiąć swego. Zajmują wysokie stanowiska, przodują w samorządach, dostają stypendia.
Nie ustają ani na moment. Ciągle do czegos dążą, ciągle za czyms gonią. Walczą z przeszkodami, trudnościami losu, o przyszłość naszą i waszą. Ogromnym wysiłkiem woli pokonują każdą barierę. Przeżywają to samo, co zwykli śmiertelnicy – choroby, rozczarowania, śmierć. Czasem się zawodzą, czasem znikają na kilka dni i znów wracają, silniejsi i bardziej wytrwali. Z pozoru.
Wierzą w misję, więc zostają. Ale nie na długo.
Za dużo myślą, szukają sensu życia, analizują każdy ruch. Żyją przeszłością, martwią się o przyszłość. Czasem chcieliby być tacy jak inni i nie przejmować się konsekwencjami nieprzemyślanych decyzji. Nie potrafią przestać się rozwijać, ciągle drążą, zadają pytania. Odpowiedzi odbierają im wiarę. W Boga, człowieka, prawdziwą miłość.
Chcą dawać nadzieję, udają optymistów, zgrywają twardzieli. Pozwalają innym wierzyć, że świat jest dobry i piękny, a w myślach nazywają ich głupcami. Łączą się w pary z ludzmi, którzy nie patrzą daleko w przyszłość – skupieni na tu i teraz.
Marzenia to jedyne, co pozwala im żyć.
Umierają bardzo młodo. Walczą z nagłą chorobą, zostawiają listy, giną w górach, wypadkach albo katastrofach lotniczych. Kochani przez wszystkich, samotni aż do końca.
NIKT NIE WIE, DLACZEGO ŚWIAT BYŁ DLA NICH ZŁYM MIEJSCEM.
Duży dom w stylu skandynawskim, zeszyty typu boho, gramofon, swetry z wełny i rozmigotany kominek. Kot, pies, wreszcie własna fundacja. Podróż na Kubę, Bali albo Islandię, widok ośnieżonych zboczy ze szczytu góry, korona półmaratonów. Wysoka średnia na studiach, stanowisko kierownicze w firmie, trzy języki obce, kurs tańca latino, zadbane twarze i ciała.
Poświęcają całe życie, by ciągle się rozwijać, ciągle zdobywać, gonić za marzeniami, wyzwaniami, celami. Poszukują sensu życia na odległych krańcach świata, przekraczają granice swojego organizmu, gromadzą wspomnienia, by mieć co opowiadać wnukom, których nigdy mieć nie będą. Mnożą kolejne badania, zgłębiają tajemnice istnienia.
Z zewnątrz naprawdę wyglądają na szczęśliwych.
Z czasem życie zaczyna ich przerażać. W miłości widzą endorfiny, dopaminę, oksytocynę. W macierzyństwie dostrzegają instynkt, ewolucję, rozwój gatunku. W narodzinach, chorobach, umieraniu – biologię, genetykę, naturalny proces degeneracji. Żal jest być głupcem w erze nauki. Nie ma już prawd i jasnych dróg.
Pragną odpoczynku i poczucia bezpieczeństwa, cudzej akceptacji i uznania przyjaciół.
Potrzebują miłości. I nie wierzą w miłość.
NIE TAK MIAŁO BYĆ.
Rodzą się bezbronni i nadzy. Poznają świat przy każdym przebudzeniu, uczą się uśmiechu, wymiany spojrzeń, zabawy, czułości. Patrzą w oczy tych, które wydały ich na świat, wtulają nosy w ich ramiona, ciągną je za uszy. Jedzą zawsze w towarzystwie, niespiesznie bawią się butelką, przyglądając się ukochanym twarzom. Chodzą spać, gdy robi się ciemno, wstają skoro świt, wskakują rodzicom do łóżka. Płaczą, kiedy czują ból. Uśmiechają się, kiedy są szcześliwi. Nigdy na odwrót.
Nim osiągnęli wszystko, o czym każdy marzy, nie musieli ukrywać dławiącej ich rozpaczy.
Rozwijają się, zdobywają wiedzę, przestają wierzyć. Patrzą zbyt szeroko, dostrzegają mnóstwo powiązań, mają wizje nieszczęśliwej przyszłosci. Łapią dystans, żyją jak roboty, skupiają się na celach. Nie chcą się angażować. Nie chcą się narażać.
Ból rozstań, cierpienie w miłości, porażki w pasji. To nie dla nich.
Żyją dla marzeń. Bo tylko tyle im zostało.
MARZENIA ODBIERAJĄ SPOKÓJ.
Marzenia nadają życiu bieg, niepowtarzalność, sens. Popychają nas do dokonywania rzeczy niemożliwych, przekraczania własnych barier, naprawy tego, co niezamierzenie stało się złe. Dowodzą, że człowiek jest czymś więcej niż tylko maszyną do reprodukcji. Potrafią sprawić, że z łatwoscią wznosimy się na wyżyny człowieczeństwa.
I staczamy się do poziomu biologicznych maszyn.
Możesz poranki spędzać w białej poscieli, z kubkiem kawy w ręce i dłonią zatrzymanej w innej dłoni. Możesz wracać do domu po ciężkim dniu, od progu wpaść w tulące ramiona, poczuć ciepło ogrzanego mieszkania, gorącej zupy i kilku słów, które podniosą cię na duchu. Możesz żyć niespiesznie, zapatrzony w usta, linię brody i policzków tej, którą kochasz. Możesz zasypiać obok niej i budzić się obok niej. Możesz mieć kogoś, przed kim nie trzeba załadać masek.
Możesz mieć wszystko, czego chcesz. Ale wtedy nie dostaniesz tego, czego potrzebujesz.
*Maciej Stuhr w Planecie singli.
Hej, długo pracowałam nad tym tekstem. Proszę, zostaw po sobie jakiś ślad – polub ten wpis i moją stronę na Facebooku, napisz komentarz albo udostępnij ten artykuł u siebie. Dla Ciebie to tylko moment, a dla mnie to dowód, że w dobie cięcia zasięgów moja praca ma jeszcze jakiś sens. Dziękuję, że jesteś. :)