TEKSTY

Nie martw się, wszystko jeszcze się zmieni.

Przed dwudziestym rokiem życia świat wygląda zupełnie inaczej. Co kilka lat zaczynamy nowy etap, bo tak wygląda naturalny rytm, w jakim funkcjonuje społeczeństwo. Zmieniamy szkoły, zapisujemy się na zajęcia. Niczego nie można przyśpieszyć, ominąć, przeskoczyć. Wszystko rządzi się racją wieku. Wszystko ma swój czas.

Jeszcze można po kogoś wpaść po południu i wyciągnąć go na rundkę rzutów osobistych na szkolnym boisku. Można umówić się na cappuchino pod szkołą muzyczną i siedzieć w kawiarni z opartą o fotel gitarą. W wakacje można pomarzyć o przejęciu władzy w szkole i zrobieniu kilku zupełnie nowych, kolorowych akcji, a potem wziąć udział w wyborach i wygrać. Zamiast wypracowania na polski można na przykład napisać artykuł do szkolnej gazetki, a potem poprawić sekretną jedynkę genialnym opowiadaniem na pięć. Można wymyślić sobie udział w olimpiadzie. I zwyciężyć. Albo przegrać.

Przed dwudziestym rokiem życia świat wygląda zupełnie inaczej.

HISTORIA PEWNEGO BIZNESU.

Poznaliśmy się w momencie, gdy byłam w drugiej klasie liceum. Ja sądziłam, że będę nauczycielką, on akurat radośnie odebrał wyniki z matur. Przez długi czas wierzył, że zostanie lekarzem, choć pani z chemii przez dwa lata uparcie próbowała udowodnić mu, że się nie nadaje. Na świadectwie jako dowód przegranej walki z wiatrakami widniała u niego solidna dwójka. Maturę rozszerzoną z tego przedmiotu napisał na 98% i odszedł jako zwycięzca.

Poczuł jednak, że nie przekonuje go siedzenie całymi dniami i nocami nad wielkimi tomami anatomicznymi, więc zamiast na medycynę, poszedł na… chemię. Szybko jednak się przekonał, że laboratoria to też nie jego świat i po pół roku zajmował się już tylko tańcem, którym kiedyś wypełniał sobie popołudnia w klasie maturalnej. Spał, jadł, trenował i wygrywał turniej za turniejem, a po sześciu miesiącach zmienił branżę na finanse.

Myślał o założeniu własnego biznesu. Skończył pierwszy rok studiów ekonomicznych i rozpoczął pracę w korporacji na pełen etat, jednocześnie studiując dziennie i trenując po 20 godzin tygodniowo. Na drugim kierunku skończył trzy semestry. Później skupił się już tylko na tańcu i pracy.

Miał pieniądze, które inwestował w pasję i czas, by ją realizować. Za dnia przez osiem godzin siedział przy biurku, popołudniami wyżywał się na sali tanecznej, po nocach dokształcał się z biznesu i snuł plany o założeniu własnej firmy.

Kilka dni przed tym, jak skończył 22 lata w końcu rzucił korporację. Taniec pozostał. Nigdy nie wrócił na studia. Skończył kursy instruktorskie, zdobył szacunek jako tancerz, założył własną firmę i dodatkowo rozpoczął pracę jako nauczyciel tańca w podstawówce.

To niesamowite, że po kilku latach to ja mam więcej wspólnego z czytaniem po nocach podręcznika do biologii, której nienawidziłam w liceum, a on ma zawód tancerza, skończony kurs pedagogiczny i ze śmiechem bierze do ręki dziennik, by wystawiać oceny.

NA STUDIACH WSZYSTKO SIĘ ZMIENIA.

Jako nastolatkowie mamy swoje plany, marzenia, ideały. Wierzymy w siebie, wierzymy w ludzi, czasem jeszcze wierzymy w siłę wyższą. Najpierw przytłacza nas myśl, że poza nami, młodymi, nikt z dorosłych nie wierzy już w wielkie idee. Potem szokuje nas świadomość, że ci, którymi najmocniej się inspirowaliśmy, w rzeczywistości są zupełnie inni. Na końcu to my robimy rzeczy, o które nigdy byśmy się nie posądzili i znów się zawodzimy. Tym razem na samych sobie.

A wszystko to pomiędzy granicami kolejnych etapów.

Konfrontacja z rzeczywistością i może nie dorosłym, ale życiem na własną rękę – to nie jest coś, co można zrozumieć, nim się spróbuje samemu. Choćbyś stawał na głowie, nie jesteś w stanie się do tego przygotować.

Wszystko się zmienia. Wchodzisz w związek. Kończysz związek. Poznajesz kogoś. I znów się zakochujesz. Zaczynasz studia. Zmieniasz kierunek. Jesteś szczęśliwy. Oblewasz sesję. Kończysz kurs. Jeszcze nie wiesz po co. Robisz drugi. Niepotrzebny. Przyjmują Cię do pracy. Odchodzisz. Znajdujesz nową. Ktoś Cię z niej wyrzuca. Ktoś Ci składa propozycję. Przyjmujesz. Ktoś się wycofuje. I tak w kółko.

Nie przejmuj się. Wszystko się zmienia, zmienia się bez końca. Dorosłe życie przypomina letnią burzę po długim miesiącu suszy. Masz na sobie lekką sukienkę albo luźne szorty i podkoszulek. I nagle – z nieba dosłownie się leje. Spadają na Ciebie hektolitry wody, wiatr smaga Cię w jedną i drugą stronę, drżysz, widzisz, że buty są do wyrzucenia, a Ty nie masz pieniędzy na nowe. Będziesz siedział przemoczony i zmarznięty w najbliższym supermarkecie czy bosy, z różowym nosem i włosami przyklejonymi do skroni, wyglądając jak szczur, przebiegniesz te pięć kilometrów do domu?

Tam gdzieś czeka wanna z gorącą wodą. I kobieta, do której nie możesz teraz zadzwonić, bo padł Ci telefon. I ciepła herbata. I dzieci, które rzucą Ci się na mokrą szyję. I ciasto. I koc. I kot. I wspólny film.

Idź dalej i nie przejmuj się. Wszystko jeszcze dziesięć razy się zmieni, a tam – czeka lepszy świat. Twój świat.


Hej, długo pracowałam nad tym tekstem. Proszę, zostaw po sobie jakiś ślad – polub moją stronę na Facebooku, napisz komentarz albo udostępnij ten artykuł u siebie. Dla Ciebie to tylko moment, a dla mnie to dowód, że w dobie cięcia zasięgów moja praca ma jeszcze jakiś sens. Dziękuję, że jesteś. 

                                                                                                                                      

You Might Also Like