Lato zagościło w mieście na dobre. Mały skwer przy fontannie stopniowo wypełniał się tłumem. Lodziarnie kusiły nowymi smakami, pszczoły zlizywały nektar z owoców i kręciły się przy porzuconych wafelkach. W cieniu drzew na drewnianych ławeczkach toczyły się leniwe rozmowy.
Nagle oczy wszystkich zwróciły się w jedną stronę.
Chodnikiem szła młoda, zgrabna dziewczyna ubrana żółtą spódniczkę do połowy uda i białą bluzkę na ramiączkach, której materiał podkreślał sylwetkę. Miała długie, szczupłe nogi w czarnych szpilkach i dużą czarną torebkę zawieszoną na przedramieniu. Na nadgarstku nosiła rząd bransoletek, paznokcie pomalowała na krwistą czerwień. Jej lśniące, proste, ciemnoblond włosy podtrzymywaly okulary przeciwsłoneczne – tak, by gładkie pasma nie przyklejały się do jasnej szminki.
Ktoś westchnął. Ktoś szepnął. Ktoś się uśmiechnął.
Nieświadoma zainteresowania przechodniów – zachwytu, zazdrości i rozbawienia – szła niepomna na wszystko, pogrążona głęboko w myślach. Bolały ją mięśnie od tygodniowego treningu i głowa po nocnym grillu w ogrodzie u znajomych. Miała wątpliwości do swoich wyborów życiowych – nagłego rozstania, przypadkowych studiów i dorywczej pracy, którą zaczęła w wakacje. Była zmęczona, niewyspana i bardzo samotna.
Jeszcze nie wiedziała, że kiedyś będzie przed trzydziestką.
Jeszcze nie wiedziała, że nie musi.
TUŻ PRZED OBRONĄ KWITŁY RUMIANKI, A ŻYŁO SIĘ JAK WE MGLE.
Kilka lat później wiedziona dziwnym impulsem ta sama dziewczyna otworzy szafę pełną ubrań i znajdzie w niej stosy markowych ciuchów, w których zawsze jest jej albo za zimno, albo za ciepło. Przykrótkich spódnic, obcisłych bluzek i krótkich spodenek, w których nie czuje i nigdy nie czuła się komfortowo. Popatrzy na stos spranych podkoszulków, rozciągniętych swetrów i spodni ubranych ostatnio w czasach, gdy ważyła pięć kilo mniej. I mały kuferek plastikowej biżuterii, który codziennie sprawia, że czuje się kobietą.
Potem podejdzie do wielkiej komody i z górnej pólki ściągnie pudełko ze zużytą elektroniką – zepsutym IPhonem, białymi sluchawkami typu beats i zużytą prostownicą – i zamajaczą jej przed oczami odrzucone gwarancje i ceny z księżyca. Wysunie szufladę z nałęczem kosmetyków – zaschniętych lakierów, nieużywanych pędzli i cieni do powiek, które kupiła kiedyś podczas mody na pełną tapetę. Na samym dole zobaczy koszyczek z gumą do ćwiczeń, ciężarkami i wyszczuplającym pasem na baterie.
Potem spojrzy na regał pełen książek kupionych w największych księgarniach na rynku – biografii sław, bestsellerowych powieści i poradników, jak znaleźć mężczyznę, schudnąć w 30 dni i dobrze zarządzać czasem.
I gorzko zapłacze, że tylko na tyle ją stać.
W KSIEŻNĄ KATE.
Minie kilka lat, nim wszystko się zmieni i przestanie uzależniać swoje poczucie własnej wartości od wyglądu. Część ubrań z sieciówek sprzeda w lumpeksie, część rozda biednym i pozna zalety jedwabiu, kaszmiru i wełny. Wymieni malowidła, pędzle i lakiery na naturalne mydła, maseczki i kremy. Pozbędzie się dziesiątek przyrządów do ćwiczeń i znajdzie jedną, ulubioną aktywność – nawet jeśli miałby to być tylko godzinny spacer z psem.
Przestanie rozpaczliwie wołać swym ciałem – o miłość.
Jej półki będą wypełnione książkami naukowymi, literaturą wyższego szczebla i angielskimi czasopismami, które kupi gdzieś na promocji w księgarni internetowej. Zutylizuje elektronikę i zamieni telefon na tańszy, a zaoszczędzone pieniądze wyda na dentystę, komplet nowej pościeli i sokowirówkę. Po wielu perypetiach – na stancji, za ladą i w klubie – zatrudni się wreszcie w firmie na miarę swoich możliwości i kupi mieszkanie swoich marzeń.
Tuż przed trzydziestką przejdzie się raz jeszcze tamtym chodnikiem ubrana w długą, przewiewną sukienkę – z naturalnie falowanymi włosami i wielką torbą przewieszoną na ramieniu. Na nosie będzie miała okulary korekcyjne, a na palcu pierścionek zaręczynowy. Pewna swojej wartości, pewna swojej kobiecości, pewna tego, że zasługuje na szacunek – i że nie musi o niego walczyć.
Pomyśli o wystraszonej, młodej dziewczynie – tak niepewnej, czy znajdzie pracę swoich marzeń i kogoś, kto zdoła ją pokochać. I zrobi jej się bardzo smutno. Minęło tyle lat, nim zaczęła myśleć o sobie ciepło – kochać ciało zbyt okrągłe i cenić siebie za to, kim naprawdę jest.
A przecież mogła być mądra, doceniana i szczęśliwa.
A przecież mogła wcześniej.