TEKSTY

Życie to sztuka wyboru.

Jako dziecko miałam taką ambicję, by o mnie pisano hasła biograficzne, takie jak w podręcznikach. Chciałam być kimś znanym, kimś naprawdę wielkim. Chciałam, by na mój temat mówiono tak, jak mówi się o cenionych naukowcach albo pisarzach: po ukośniku.

W swoich marzeniach byłam w zależności od kontekstu pisarką/filozofem/poetką/publicystką/znawcą literatury, a wysokość mojego autorytetu miała dodatkowo podkreślać znajomość co najmniej kilku języków obcych. Na punkcie wiedzy miałam największego hopla. Chciałam znać się na każdej dziedzinie. W swoich wizjach jawiłam się jako osoba, z którą da się pogadać o wszystkim – od sytuacji gospodarczej krajow afrykańskich czy losach generałów II WŚ, aż po marki samochodów, nowinki technologiczne i świeże debiuty literackie. 

Chciałam, by ukośniki wzbudzałyby szacunek wśród ludzi, którzy mało mnie znają. Mając świadomość, że rozmawiają z kimś wykształconym wielopłaszczyznowo, musieliby liczyć się z moim zdaniem. Zależało mi na tym bardziej niż na pieniądzach.

Ale dzisiaj myślę jedno: chrzanić to.

WSZYSCY POWINNIŚMY WRZUCIĆ NA LUZ.

Jakiś czas temu brałam udział w rodzinnej uroczystości. Zgodnie z polską tradycją pierwsze, a zarazem główne danie stanowiła potrawa złożona w jednej trzeciej z kiełbasy i boczku. Kiedy gospodyni zaczęła wszystkim nakładać jedzenie, zawahałam się tylko przez moment. A potem podsunęłam swój talerz i o tym, że nie jem mięsa, nie powiedziałam ani słowa.

Odkąd zaczęłam być wegeterianką, pierwszy raz ktoś bezwiednie podsunął mi rosół na stypie. A potem na weselu. Według wartości, które wyznaję, byłabym naprawdę skończoną egoistką, gdybym nagle zrobiła z tego problem. Zjadłam rosół nie tylko dlatego, że potrzebowałam się rozgrzać i byłam głodna. Zjadłam rosół przede wszystkim dlatego, że to nie ja na tych uroczystościach byłam najważniejsza.

Każdy ma prawo wyznawać swoje wartości w takiej kolejności, w jakiej ma ochotę. Dla mnie od moich decyzji żywieniowych ważniejsi są po prostu ludzie, ale to wcale nie oznacza, że cały świat powinien postępować zgodnie z moją wolą. I nie oznacza, że zawsze będę próbowała dogodzić innym, dopasowując się do ich stylu życia. Życie nie jest czarno-białe.

A to są moje wybory.

ŻYCIE TO SZTUKA WYBORU.

Wybory pomiędzy dobrem a złem są tak naprawdę najprostsze – przy dobrze funkcjonujących zdolnościach poznawczych intuicyjnie wolimy dla siebie i innych – zawsze dobro. Ale nasze życie nie składa się tylko z prostych wyborów. Sztuka dobrych wyborów zależy od naszej umiejętności oceny, które dobro jest większe od innego dobra, a które zło mniejsze od innego zła.

Umiejętności wyboru uczymy się przez całe życie i nigdy nie doprowadzamy jej do perfekcji. Zawsze istnieją jakieś czynniki, których w swych wyborach możemy nie uwzględnić. 

Wybieramy dla przyjemości powrót do ulubionych, zaczytanych książek albo powiew świeżości w całkiem nowych, pachnących oprawach, wydanych jeszcze w tym roku i gwarantujących rozwój. Wybieramy wysoce satysfakcjonujący nas projekt finansowy przed pierwszą sesją albo podwyższenie swoich szans na zdawalność egzaminów i obniżenie prawdopodobieństwa na zdobycie pracy w pasji. Wybieramy rezygnację z toksycznych, niszczących relacji albo mimo wszystko – mniejszą samotność.

Wybieramy cały czas.

ZAWSZE CHCIAŁAM MIEĆ UKOŚNIK.

Wszyscy chcemy mieć swoje ukośniki. Ale dostajemy je, dopiero, gdy ktoś nam je nada. Samemu głupio o nich mówić. Robimy kursy, zdobywamy certyfikaty, walczymy o tytuły. Wszystko dla innych. Wszystko po to, by móc komuś pomachać przed nosem papierkiem, gdy podważy nasze umiejętności. Po to, by nikt nie wątpił w nasz autorytet.

Jestem tym, kim jestem, a nie tym, kim mogę jeszcze sobie wymarzyć. Jestem tym, co jest niezaprzeczalne. Jestem kobietą, jestem Polką, jestem dzieckiem lat 90., któremu przyszło żyć w takich czasach, w jakich żyje. Jeśli blogowanie to forma literacka, to dziś jestem pisarką. Tak, jak chciałam, odkąd skończyłam sześć lat. 

Może będę trochę głupsza od innych, ale bardziej z siebie zadowolona. Może będę trochę grubsza, ale ciut mądrzejsza. Może będę trochę bardziej zamknięta w sobie, ale odniosę większe sukcesy. A może częściej będę wychodzić z domu i spotkam mężczyznę mojego życia, gdy będę czytać książkę w parku.

Może mogłabym sobie wymarzyć lepszą siebie. Może mogłabym nią być. Może mogłabym mieć lepsze nogi, znać jeszcze jeden język, zrobić drugie studia, pracować w branży zupełnie niezwiązanej z moimi pasjami. Może mogłabym być kimś innym. Ale nie chcę.

Nie chcę, by ktoś dyktował mi warunki. Nie chcę nikomu się tłumaczyć. Nie jestem tylko tym, o czym mówię. Jestem swoimi wyborami. Żyję jak moi rówieśnicy – wśród miłości, zamachów, pięknych ciał i nowotworów. Obserwuję świat. Decyduję. Nie chcę swoich ukośników. Życie to sztuka wyboru.

Moich prywatnych wyborów.

You Might Also Like