TEKSTY

9 trików na to, by szybciej przyswajać wiedzę na studiach

Jak szybciej przyswajać wiedzę na studiach?

Kiedy byłam w szkole średniej zastanawiało mnie, jak to jest, że jedni uczniowie mogą całe popołudnia spędzać w domu, robiąc notatki i odrabiając regularnie zadania domowe, podczas gdy inni uczą się w autobusach, migrując między miasstami i realizują miliony swoich pasji. Ci pierwsi w weekendy zamykali się w czterech ścianach, ci drudzy poświęcali czas rodzinie i wychodzili na imprezy, a mimo to nadal mieli pożądane przez wszystkich świadectwo z paskiem. 

Wtedy nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Teraz już wiem.

To kwestia dobrych metod i odpowiedniego podejścia. 

Nikt z prymusów nie liczył na to, że zapamięta przyswajane dane na zawsze, za to doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że nabywana wiedza jeszcze kiedyś im się przyda. Nauka sama w sobie nigdy nie była dla nich celem. Potrafili tak się zorganizować, by zrealizować podstawowy, krótkoterminowy cel: uzyskać zaliczenie.

Przyjemności zostawiali na potem.

#1: DUCHEM I CIAŁEM – BĄDŹ OBECNY NA ĆWICZENIACH.

Miganie się od ćwiczeń to pierwszy gwóźdź do trumny. Za nieobecności prowadzący ma prawo nie dopuścić studenta do egzaminu. Można więc śmiało wylecieć z uczelni za taką głupotę jak nagminne ignorowanie porannego budzika, oddawanie się popołudniowym drzemkom i nieoczekiwane korki w centrum miasta na skutek awarii tramwaju.

Ćwiczenia są głównie po to, żeby na nich być. W razie nieoczekiwanych sytuacji, zawsze jest też szansa nadrobienia zajęć w innym terminie. Obecności są brane pod uwagę przy ocenie końcowej i mają ogromny wpływ na stosunek profesora do studenta, bo większą ufnością obdarza się ucznia, którego twarz wydaje się znajoma. A przecież każdy z nas chciałby, by ktoś się za nim wstawił w kryzysowej sytuacji.

Podczas tego typu zajęć to student decyduje, ile chce się nauczyć, dlatego nikt nie ma pretensji za nieodrobione zadanie domowe ani za 15-minutowy poślizg. Pewnie, mogą się trafić złośliwi wykładowcy, ale większość z nich wita spóźnialskich z uśmiechem, gdy otwierają się drzwi sali. 

Ćwiczenia to jedna z najlepszych okazji, by nabić sobie dodatkowe punkty. Jesteś na pierwszym roku studiów, masz prawo nie wiedzieć wielu rzeczy. Odzywaj się jak najwięcej, dyskutuj, daj się zapamiętać jako osobę, która ma pogląd na każdą sprawę. A już zwłaszcza nie milcz, kiedy NAPRAWDĘ przygotowałeś się na zajęcia. Dziś jest dobrze, za dwa miesiące może być źle, możesz mieć kryzys, wielki smutek albo po prostu coś ci się w życiu nie powiedzie.

Korzystaj ze swoich szans, póki jeszcze trwają. A gdy popełnisz błąd, uśmiechnij się i nadrób zaległości. I pamiętaj, że poczucie humoru przyda ci się jeszcze nie raz.

#2: JAK NAJCZĘŚCIEJ POJAWIAJ SIĘ NA WYKŁADACH.

Nie zawsze są porywające, ale zazwyczaj prowadzone są w dużej mierze przez osoby, które mają ostateczny głos w sprawie pytań do egzaminu. Dlatego wykładowcy często lubią podkreślać, co ich interesuje, co jest bardzo ważne i co z tego musimy zapamiętać. Warto pójść dla samych tych informacji i koniecznie je zapisać. Co więcej, zdarza sie, że materiały z wykładów przydają się na ćwiczeniach i w większości przypadków – są absolutną bazą do sesji. Dobrze je mieć i móc do nich zerknąć, kiedy brakuje ci jakiejś informacji i zastanawiasz się, skąd to niby masz wiedzieć.

Poza tym zapamiętaj złotą zasadę: jeśli masz być na wykładzie i rozmawiać, spać albo bawić się telefonem, lepiej wcale nie przychodź. To nie ma sensu. Wykorzystaj ten czas w lepszy sposób z dala od uczelni.  

#3: POMAGAJ I KORZYSTAJ Z CUDZEJ POMOCY.

Na początku większość relacji opiera się o wzajemną podejrzliwość i próbę uniknięcia sytuacji, w której ktoś leniwy podstępnie nas wykorzyta. Osobiście wychodzę z założenia, że nie warto być takim snobem. Niektórzy pracują, żeby było ich w ogóle stać na dobre studia. Po roku, dwóch każdego może to spotkać i niekoleżeństwo niektórym odbije się czkawką.

Jeśli naprawdę żal ci własnej pracy, pamiętaj, że handel wymienny jeszcze funkcjonuje i ma się dobrze. Dziś ty pomożesz komuś, jutro ktoś tobie.

#4: CZYTAJ W TRAMWAJACH. 

Nie ma co się oszukiwać: przeczytanie przed sesją wszystkiego, co jest wymagane, graniczy z cudem. Materiały dodatkowe, które nie są obowiązkowo omawiane na zajęciach, zostawiam na wolną chwilę przed sesją – tuż po tym, jak dzieięć razy przerobię bazę. Ale te, których przeczytanie jest warunkiem zaliczenia kolokwium, wyróżnia jedna cecha: większość jest dość krótka.

Dlatego markery to najlepsi przyjaciele osób żyjących w biegu, które nie mają czasu przepisywać podręcznika do zeszytu. Przykładowo: ja swoje dzielę je na trzy rodzaje. Czytając nowy materiał, trzymam w ręce żółty, pomarańczowy i jeszcze jakiś intensywny kolor – zielony, różowy albo niebieski. Najciemniejszymi zaznaczam główne tematy – tytuł skryptu, podtematy lub podrozdziały. Marker pomarańczowy – to to, co w zeszycie oznaczyłabym jako punkt pierwszy, drugi trzeci. Żółtego w moich notatkach jest najwięcej. Stanowi zamiennik podpunktów. Dzięki temu informacje mam posegregowane na te najważniejsze, mniej ważne i najmniej ważne. Na bieżąco wiem, o czym się uczę. 

Ubezpieczam się w nie zawsze, gdy jadę komunikacją miejską i czytam nawet na stojąco. Gdy kończę zapoznawanie się z rozdziałem na ostatnią chwilę, jestem sobie wdzięczna, że choć trochę, pobieżnie kojarzę, o czym dziś będą zajęcia i nie pojawię się na nich całkowicie zielona. A w razie dodatkowych pytań – szybko znajdę odpowiedź na kserówkach, kierując się odpowiednimi kolorami.

#5: ZMIEŃ SWÓJ STOSUNEK DO KSIĄŻKI.

Przestań myśleć o książce według starego systemu – że to wartość sama w sobie, że trzeba ją czcić, szanować i najlepiej raz w tygodniu klękać przed nią i składać jej hołd. Nic nie zastąpi pachnących drukiem kartek, przepięknych, czarnych rzędów liter układających się w słowa, wyjątkowego w dotyku materiału okładki. W porządku – tak traktuj książki, które mają wartość dla ciebie. Ale to, co musimy zrobić na studiach, to zapamiętanie jak największej liczby informacji.

Nie liczy się twój zachwyt, tylko twoja wiedza. Jeśli masz przeczytać Mitologię i nie zaznaczać nic w tekście – zapomnij, że w ogóle coś z niej zapamiętasz! W tej sytuacji książka staje się podręcznikiem. To nie rozrywka – to nauka. Lektury można kupić po taniości, za kilka złotych w dowolnej księgarni. Jeśli masz wydać na wódkę, to lepiej wydaj pieniądze na to, a w zamian zaoszczędzisz na warunku.

Uczyń tekst, który czytasz, przyjemniejszym dla oka. Zaznaczaj jak szalony markerami, ołówkami, kreśl, podkreślaj, rób z tym cokolwiek! Kiedy wrócisz przed egzaminem do robienia notatek, odejdzie ci obowiązek odświeżania wszystkiego – zwrócisz uwagę tylko na te rzeczy, które zakreśliłeś na samym początku. 

#6: PORZĄKOWANIE INFORMACJI.

Jednym z moich ulubionych powiedzonek dotyczących uczenia się jest to, które porównuje naukę do jedzenia słonia. Zanim go zjesz, musisz najpierw wiedzieć, jakiej jest wielkości. Przejrzyj swoje notatki. Weź do ręki notatki. Ile tematów musisz przerobić? Czy wiesz dokładnie o czym będziesz się uczył? Czy w Twoich zapiskach brakuje jakiś informacji? Sprawdź w Internecie albo spytaj kogoś z kolegów – Twoje zaangażowanie w poszukiwaniu odpowiedzi na dodatkowe pytania sprawi, że to będą rzeczy, które zapamiętasz najszybciej.

#7: PODZIAŁ NA CZĘŚCI.

Mam taką zasadę, że dzielę każdy materiał, jaki muszę przerobić na trzy części równe co do ilości stron i zakładam, że muszę zdążyć nauczyć się przynajmniej 2/3. Wtedy moja pewność siebie nie zostaje zachwiana w dniu egzaminu, bo wiem, że nie mogę nie zdać, jeśli umiem większość. :) To dodaje mi odwagi.

Niezmiernie ważne jest, żebyś zapomniał, że czegoś nie zdążyłeś przerobić. Często przesadnie skupiamy się na tym, że nie wyrobiliśmy się z materiałem, traktując każde podchwytliwe zadanie jako zbyt trudne na nasze możliwości. W konsekwencji – nie potrafimy odpowiedzieć nawet na pytania, na które znamy odpowiedź.

Zbyt zależy nam na biernym odtworzeniu informacji zapamiętanych przez mózg zamiast na wykorzystaniu wiedzy. Staramy się udowodnić wiedzę, zamiast ją przedstawić. Prowadzimy walkę, a to nie na tym polega. Dlatego postaraj się traktować wiedzę tak, jakbyś to ty miał być uczniem, który przerośnie mistrza. Spróbuj zaciekawić profesora przy odpowiedzi ustnej. Odpowiadaj z prawdziwą pasją i szczerym zainteresowaniem. Forma też ma znaczenie.

#8: SELEKCJA INFORMACJI.

Czy uczysz się regułek, czy faktów historycznych, zasada jest jedna: są rzeczy ważne i mniej ważne. Podziel nowe dane na trzy kategorie. Pierwsza dotyczy tych, które jesteś w stanie zapamiętać od razu – to informacje nacechowane emocjonalnie, silnie pobudzające wyobraźnię (jak na przykład to, że Henryk Walezy zakochał się w mężatce). Druga to informacje częściowo pamięciowe – pojęcia i wydarzenia, których nazwa coś ci sugeruje. Trzecia kategoria to informacje bierne i abstrakcyjne – jak daty, terminy naukowe. Istotne jest, by ograniczyć do minimum ilość wyrazów i dat, które musisz wkuć. Jak to zrobić?

Wszystko, co jesteś w stanie sobie wyobrazić – to rzeczy najłatwiejsze. Nie ma sensu do nich wracać ani ich powtarzać. Nawet nie wiesz, że już je pamiętasz. Twój umysł w trakcie egzaminu przy głębszym zamyśleniu odnajdzie dane na ten temat. Musisz tylko mu zaufać. Każdy z nas ma pewne zdolności intuicyjne i dedukcyjne. Uwierz w możliwości swojego mózgu – pozwól mu myśleć i analizować.

Jeżeli dane wydarzenie lub pojęcie brzmi znajomo i byłbyś w stanie bez nauki stworzyć jakąś wstępną, własną definicję – to kategoria druga. Twoje zadanie polega na zapamiętaniu synonimów tych wyrazów, które masz w głowie w postaci obrazu – na egzaminie powinieneś zamienić na abstrakcyjne. Rozbij każdą regułkę na części i spróbuj myśleć logicznie: na ogół powiedziałbyś to samo, tylko innymi słowami!

Kategoria trzecia to najbardziej bolesna, a zarazem nieunikniona część nauki. Tutaj znajdują się wszystkie rzeczy do wykucia. Nie przeskoczysz tego etapu, ale dobra selekcja sprawi, że stanie się przyjemniejszy, najmniej obszerny i zajmie ci niewiele czasu.

#9: OD OGÓŁU DO SZCZEGÓŁU. 

Zacznij naukę od nowa. Często uczymy się całkowicie bezmyślnie, a to, co zostało nam w pamięci, następnego dnia kompletnie z niej wypada.

Dlatego tłumacz sobie jak dziecku – lepiej do ciebie dotrze. Nie śpiesz się. Ucz się powoli. Nie wstydź się, że terminy naukowe to dla ciebie czarna magia. Są tak bardzo abstrakcyjne, że choćbyś bardzo chciał – nie umiesz ich z niczym połączyć, ani co gorsza w żaden sposób nie jesteś w stanie ich sobie wyobrazić.

Możesz popełniać błędy, zaliczać od nowa kolokwia, nadrabiać zaległoci. Grunt, żebyś zapamiętał to raz a dobrze i mógł uniknąć o wiele poważniejszego poprawiania egzaminów.

ŚWIAT NIE KOŃCZY SIĘ DZIŚ.

Masz mało czasu i dużo nauki. Denerwujesz się, że w Twoich notatkach nie ma wszystkich informacji. Może dostaniesz zaskakujące pytanie albo po prostu nie wyrobisz się z materiałem, choćbyś nie spał całą noc i wypił 5 litrów kawy? I co? Do tej pory nawet do głowy ci nie przyszło, by zjeść tego słonia po kawałku?

Nie denerwuj się. Wycisz. Uspokój. Na wszystko masz czas. Całe życie jest przed Tobą. Korzystaj z tych kilku metod, popełniaj błędy, udoskonalaj. I pamiętaj, że życie nie kończy się dziś. Wszystko da się naprawić. :)


Hej, długo pracowałam nad tym tekstem. Proszę, zostaw po sobie jakiś ślad – polub moją stronę na Facebooku, napisz komentarz albo udostępnij ten artykuł u siebie. Dla Ciebie to tylko moment, a dla mnie to dowód, że w dobie cięcia zasięgów moja praca ma jeszcze jakiś sens. Dziękuję, że jesteś. 

                                                                                                                                      

You Might Also Like