TEKSTY

Być kobietą i obudzić w sobie dziecko.

Kilka lat temu wśród starych pudełek znalazłam jeden z największych skarbów mojego dzieciństwa – kasetę magnetofonową z nagraniem, kiedy miałam około czterech lat. Śpiewałam na niej okrutnie i otwarcie wyznawałam wszystkim miłość, wymyślałam własne piosenki i zawzięcie pyskowałam. Uparcie odmawiałam udzialania buziaczków, pożerałam cukierki za plecami mamy i śmiałam się jak wariatka.

Kiedy tuż przed moją dziewiętnastką ta kaseta znów wpadła mi w ręce, zastanawiałam się, gdzie zgubiłam tę energię i radość życia i czy jest szansa ją jeszcze kiedyś odnaleźć. 

OBUDZIĆ W SOBIE DZIECKO.

To były czasy, w których nie istniały dla mnie żadne ograniczenia i czułam, że świat stoi przede mną otworem. Nie wiedziałam, kim się stanę, nie wiedziałam, czego chcę, ale wtedy jeszcze – wszystko mogło się zdarzyć, wszystko jeszcze było możliwe. A ja kochałam podejmować kolejne wyzwania i byłam przekonana o swojej odwadze. Wierzyłam, że pewnego dnia wykorzystam ją do wielkich czynów. 

Pewnego dnia ta myśl wróciła do mnie. Rzuciłam studia i czułam, że moje życie nie wygląda tak, jak chcę. Że zbyt wielu rzeczy się boję, za mało w siebie wierzę i za rzadko się śmieję. Chciałam znów żyć pełnią życia, uśmiechać się na myśl o nowych wyzwaniach i nigdy nie zwątpić w siebie.

Chciałam obudzić w sobie dziecko i zatrzymać je tym razem na zawsze.

KIEDYŚ BYŁO INACZEJ.

Nie chodziłam w nowe miejsca, bałam się obcych ludzi. Ufałam tylko temu, co dobrze znałam, powielałam skuteczne schematy działania i tworzenia relacji. Trzymałam się uparcie swoich zasad i ograniczeń, które budowały moje poczucie bezpieczeństwa. Byłam przekonana, że mnie nie wolno zrobić nic złego, że nie mam prawa się pomylić ani popełnić błędu.

Brałam wszystko do siebie, przejmowałam się każdą krytyką, wszystko analizowałam. Gdy ktoś wyraził się negatywnie na mój temat, próbowałam natychmiast to zmienić. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że to, co dla jednej osoby jest we mnie wadą, dla całej reszty świata może być zaletą. Wciąż chciałam być lepsza, bardziej dorosła, bardziej kobieca. Wciąż chciałam być kimś innym, niż być po prostu sobą.

W końcu przestałam się przejmować.

Ale to nie stało się jednego dnia.

To był proces, trwający wiele miesięcy, opierający się w znacznej mierze na zrozumieniu tego, kim jestem, jaka jestem, kim chcę być i jaka chcę być. Dla kogo chcę, a dla kogo nie chcę się zmieniać, kto jest warty tego, by o niego walczyć, a kogo lepiej sobie odpuścić. Jakie opinie i sprawy są dla mnie ważne, jakie nie mają żadnego znaczenia? Do czego dążę? Przy kim chcę być blisko?

JUŻ WIEM, ŻE TAKA PO PROSTU JESTEM.

Czasami zakładam szpilki, pakuję rzeczy do torebki, układam włosy i maluję usta. Ale gdy wiem, że dzień będzie ciężki i wciąż będę w biegu – wybieram trampki, wygodną bluzkę, kok samuraja i mały plecak. Nie przejmuję się tym, że jestem niespójna i balansuję pomiędzy wrażeniem elegancji i luzu w zależności od dnia i humoru.

Mam cienkie brwi, jasne rzęsy i czasem szopę z włosów. Lubię się malować, ale nie chcę, by mój mężczyzna dostrzegał tylko kreskę nad rzęsami, czerwone usta i równomiernie rozłożony podkład. Chcę, by widział też mój uśmiech, kości policzkowe, zadarty nos i obojczyki. By potrafił dostrzec we mnie piękno, gdy pewnego ranka obudzi się obok śpiącej mnie po tym, jak wieczorem wzięłam długą kąpiel i pozbyłam się wszelkich upiększaczy.

Choć nie potrafię, uwielbiam śpiewać pod prysznicem i będę to robić, bo sprawia mi to radość. Śpię, zajmując większość łóżka, przytulam się do wielkiej poduszki i nie zmienię tego, bo tak mi jest wygodnie. Nie pójdę mieszkać do akademika, bo lubię swoje własne, duże, białe biurko i swobodę w kuchni.

Lubię tańczyć, więc teraz – będę to robić dużo i często. Już nigdy nie będę się wstydzić tego, że kocham salsę, reggeaton, latino, a gdy ktoś nie będzie rozumiał, że taniec to zabawa, a nie gra wstępna, to mu o tym powiem i nie będę mieć do siebie pretensji. Lubię się wygłupiać i dzielić się energią, więc nie przestanę wrzucać snapów, jak skaczę po łóżku, śpiewam disco-polo i udaję, że Miś Grześ to poważny człowiek, który rozumie moje problemy.

Jestem konkretna, dużo się śmieję i lubię kontrolę nad swoim życiem.

Taka jestem. Nie będę się zmieniać. Nie będę udawać nikogo innego.

Chcę robić to, co sprawia mi radość.

Ty też to rób. I nie przejmuj się niczym.


Hej, długo pracowałam nad tym tekstem. Proszę, zostaw po sobie jakiś ślad – polub ten wpis i moją stronę na Facebooku, napisz komentarz albo udostępnij ten artykuł u siebie. Dla Ciebie to tylko moment, a dla mnie to dowód, że w dobie cięcia zasięgów moja praca ma jeszcze jakiś sens. Dziękuję, że jesteś. :)

                                                                                                                                      

You Might Also Like