TEKSTY

Wszyscy jesteśmy lanserami

Każdemu z nas marzą się wakacje z bilbordów, reklamujących zagraniczne loty po obniżonej cenie. O ile w Portugalii czy Włoszech można się jeszcze zachwycić klimatem, o tyle w Polsce poza miastem nieróżniącym się niczym od innych miast – dostajemy w pakiecie jedynie piasek i słoną wodę. To wszystko. Na tym kończą się sny o bajecznym urlopie.

Ostatnie zadanie służbowe, drobne poprawki, mała chwilka przed biurowym komputerem i już! Już można frunąć na wymarzone, nadbałtyckie wakacje, o których z rozkoszą rozmyślałeś przez ostatni tydzień w pracy. Dwutygodniowy urlop! Ta myśl dodaje sił. Czeka cię tylko wielkie pakowanie, długa podróż spieczoną w słońcu, asfaltową drogą i miliardy wczasowiczów kotłujących się na autostradzie. Na końcu tej trasy na pewno znajdziesz swoje szczęście!

Cała chmara Polaków pod koniec czerwca ładuje się na plażę. Jadą pary, młodzież, małżeństwa po trzydziestce. Nie może zabraknąć również nareszcie spełnionych rodzin z gromadką dzieci, kobiet z warstwą cellulitisu i mężczyzn z brzuszkiem. “Co robicie z Gosią?”, “Jedziemy z dzieciakami na morze, a wy?”, “My też!”, “A dokąd?”, “A do Łeby.” “To tak jak my! Pewnie się spotkamy”.

Większością tych ludzi kieruje wakacyjna moda. Inni jadą, my jedziemy, no jakie to wakacje bez urlopu nad morzem? Słońce jest, piasek jest, woda też, wszystko załatwione przez biurko podróży, śniadanko pod nosem, hotel tuż obok plaży – życie jak z bajk. I totalny brak ambicji. Tyle trzeba myśleć i nastresować się w ciągu roku, że komu by jeszcze chciało się włóczyć z plecakiem, zwiedzać nowe miejsca albo co gorsza – wypoczywać aktywnie. Typowy Polaczek lubi, jak mu się podaje pod nos. Kocha robić to, co wszyscy.

Dla większości kobiet ważniejsze jest sprawić, by skóra miała śliczny, złocisty kolor niż nadać jej istotnie zadbany wygląd. Ma być ciemna. I przyciągać wyglądem. Jej gładkość to sprawa kompletnie drugorzędna. Takie małe oszukaństwo.

Wakacje bez opalenizny? To nie wakacje! Obowiązkiem każdej rozsądnej dziewczyny jest leżeć plackiem w samo południe w upalnym słońcu i smarować się wodą lub olejem, by przyciągać promienie. Oparzenia gwarantowane! Takie babeczki częściej się smażą, niż smarują kremem lub masują peelingiem, żeby dbać o skórę przez okres wieloletni. I myśleć przyszłościowo – by po trzydziestce nie mieć na ciele skorupy. Naiwni mężczyźni natomiast standardowo się na to nabierają. W końcu to wzrokowcy.

Kobiety nie przejmują się zbytnio swoim zdrowiem. Rak skóry to dla nich abstrakcja. Gdy są zmęczone, zamiast w łóżku, usypiają na plaży. Kiedy potrzebują się wygrzać – rozkładają piękne ciała na leżakach, chociaż mogłyby wejść do wanny z gorącą wodą.

Chociaż jeszcze zabawniejsze są młode kobiety, żony przystojnych mężczyzn wychodzą na plaże kompletnie zapuszczone. Brzuchy mają obwisłe po pierwszym dziecku, na nogach centymetrowy cellulit i są święcie przekonane, że wcale nie wyglądają tak źle. Do głowy im nie przyjdzie, bo rozfalowaną dolinami pupę choć trochę zakryć, gdyż widok to niepiękny. Albo zacząć ćwiczyć. Nie, nie, na to nie ma czasu.

Wyglądem w bikini miażdżą je dziewczyny o dziesięć lat młodsze – nastolatki i studentki. Odchudzają się specjalnie na tę okazję, a plan treningów mają już gotowy na początku roku. Katują się ćwiczeniami i dietą po to, by już w czerwcu zaprezentować swoje młode ciało całej rzeszy rozochoconej, męskiej płci. Spontaniczne wypady nad morze nie wchodzą w ogóle w grę. Takie rzeczy trzeba wiedzieć już w styczniu, bo jak nie, to nie ma co się pokazywać. Gdy sezon minie, mogą odetchnąć z ulgą. To czas, by wrócić spokojnie do domów, z rozmarzeniem przykryć się kocykiem
i myśleć o kolejnych wakacjach. I żreć dalej.

Większości ludzi nie przyjdzie do głowy, by czas nad morzem spędzać aktywnie. Ich jedyne wyobrażenie o tym pojęciu kręci się wokół wizji cudownego poranka, pustej plaży, wschodu słońca i smukłej, umięśnionej blondynki z reklamy Adidas, biegnącej w drogich, sportowych butach… Wait. Drogich? Kogo stać na drogie buty, skoro latem jeździ się nad Bałtyk?

Standardowo plany porannego joggingu sprowadzają się do dwóch dni wstawania. Dzień pierwszy: stwierdzasz, że zbudziłeś się za wcześnie. Jeszcze jest ciemno, więc drzemiesz w ciepłym łóżeczku, przebudzając się co pięć minut i oceniając sytuację za oknem spod pół przymkniętych rzęs… Jeszcze nie… Teraz nie… O, teraz mogłoby być, ale jeszcze chwilę… Finalnie zasypiasz na amen i wstajesz o dziewiątej. Dzień drugi: dzwoni budzik, podnosisz zmęczone powieki i słyszysz znajomy stukot… Krople deszczu uderzają o szybę. No tak. Pogoda nad polskim morzem… A kiedy w południe ruszasz na plażę, spotykasz skwar jakich mało. Cały dzień chodzisz wściekły, bo nikt ze znajomych nie chce ci uwierzyć, że o poranku lało w najlepsze.

Mało komu jednak przyjdzie do głowy, że aktywny wypoczynek nie musi wiązać się z porannym bieganiem – wystarczy trochę ruchu. Spacer wzdłuż brzegu może być zamiennikiem leżenia plackiem. Morze to nie tylko plaża – to również przepiękne lasy, gwarantujące prócz jodu także sporo cienia. Co więcej – urlop typowego Polaczka kończy się w momencie, gdy pogoda nie przypomina tej z bilbordów. Gdy temperatura wody jest niższa niż 20 stopni – nad morzem nie ma czego szukać! Albo jedziemy się pobyczyć na słońcu, albo szkoda tracić kasę – lepiej posiedzieć w domu…

Największą, ale to zupełnie największą z możliwych głupot jakie spotkałam nad morzem są rodzice, którzy wypuszczają swoje kilkuletnie dzieci na plażę… bez majtek. Bo przecież małe dziecko nie ma się czego wstydzić. Swoją drogą nie chcę wiedzieć, co sobie myśli mały chłopiec pierwszy raz widząc gołą, małą dziewczynkę. Nie dociera do ich rodzicieli jednak, że nie wstyd jest największym problemema argument, że jest gorąco, jest po prostu tępy i niedorzeczny. Za gorąco na kawałek materiału? Kto wymyślił taki blef?

Postępowi rodzice są mistrzami bezmyślności. Takie małe dzieciątko spada sobie raz na jakiś czas swoją golutką pupą na piasek. Po tymże piasku chadzają urlopowicze, biegają pieski, leją się piwa. W różne strony śmigają mróweczki, szczypawice i żuczki. Bakterie mają tam swój najwspanialszy dom. I to wszystko przyjmuje gładziutka, niewinna pupa małego dziecka…

Skąd ten cały zachwyt morzem – nie mam pojęcia. Osobiście nic w nim zachwycającego nie widzę, kiedy do zrobienia nie ma niczego ciekawego jak solidny trening, porządny spacer albo pływanie wszelkiej maści – na pokładzie i poza nim. Kogo rajcuje śniadanko pod nos? Kto jest w stanie wytrzymać kilka godzin w takim skwarze? Chyba tylko ludzie z innej bajki, w której próba wyjścia poza schemat kończy się fiaskiem. Albo z innego pokolenia – gdy wakacje nad
Bałtykiem były szczytem możliwości i marzeń, a wyjazd nazywano nie urlopem, lecz “wczasami”…

You Might Also Like