TEKSTY

Dlaczego NIE warto skoczyć ze spadochronem?

Dlaczego NIE warto skoczyć ze spadochronem?

Kiedy dwa tygodnie temu dopadła mnie choroba i zjechałam jak potulna dziewczynka do domu moich rodziców, by w spokoju móc cierpieć męki gorączki, myślałam, że tymczasowo gorzej być nie może. Ukochana pani doktor poinformowała mnie, że o, tutaj, to, kochana, mamy zapalenie krtani, zapalenie spojówek, w gardełku prawie anginę, a zatoki w fatalnym stanie i przepisała na 10 dni antybiotyk, krople i serię tabletek. Ostatnio rozłożyło mnie tak chyba jeszcze w gimnazjum.

Leżałam więc przykryta grubą kołdrą i kocem, na przemian pocąc się i śpiąc. Tęsknota za Mikiem i wizja naszych pierwszych dwóch tygodni rozłąki przyprawiała mnie o ból głowy. Męczyłam więc tego biednego człowieka swoimi humorami i wahaniem nastrojów, snując marzenia o treningach i bieganiu i – jednocześnie – rozrastając się wszerz. Rozpaczałam. O, jak bardzo rozpaczałam nad swoją niemocą.

Dlaczego NIE warto skoczyć ze spadochronem?

I wtedy wpadła mi w ręce książka Martyny Wojciechowskiej „Przesunąć horyzont” o wyprawie na Mount Everest. Jeszcze w lutym mój starszy brat kazał mi ją przeczytać. Chociaż z przekory rzadko słucham swojego brata, tym razem postanowiłam ustąpić. Była to moja pierwsza książka podróżnicza. Pochłonęłam ją jednym tchem.

BYŁO SOBIE MARZENIE.

Jeszcze niedawno miałam takie marzenie, by pewnego dnia skoczyć ze spadochronem. Klasycznie, z instruktorem – tak jak wszyscy to robią. Nie jest to tak wielki wydatek, jak mogłoby się wydawać – w Krakowie to koszt od 690 zł – za sam skok – do 1100 zł z profesjonalnymi zdjęciami i filmem. Od jakiegoś czasu odkładałam sobie oszczędności na to wielkie wydarzenie i właściwie już pod koniec czerwca chciałam wprowadzić plan w życie. Ale kilka dni temu zrozumiałam, że to tak naprawdę nie ma żadnego sensu. Dlaczego?

Bo to marzenie jest zachcianką.

Nie jest wielką sztuką pójść do pracy i odłożyć trochę pieniędzy. Z puktu widzenia gimnazjalisty czy licealisty – tak, to może być wyczyn. Ale dla nas, dwudziestoletnich – skok z instuktorem to naprawdę nic wielkiego. Takie działanie jest jedynie skorzystaniem z możliwości, które oferuje nam dorosłe życie. Nic mniej i nic więcej.

WSZYCY MARZYMY O TYM SAMYM.

Podróż stopem po Europie – byle na zachód, w kierunku oceanu, gdzieś, gdzie jest ciepło. Lot ze spadochronem – na początek z instruktorem, najlepiej jeszcze w te wakacje. Wyjazd na Camp America albo chociaż na Erasmusa – tak na drugim, trzecim roku. Dowodem na to, jak wielu z nas chce tego samego, są tłumy ludzi każdego roku wyczekujących o północy na zapisy na coroczny Auto Stop Race. W ciągu kilku sekund znikają wszystkie miejsca. Podobnie jest z programem Work and Travel – wystarczy trochę poczytać, zobaczyć zdjęcia, by już po chwili gorąco zapragnąć podróży do USA. 

Wszyscy, jak jeden mąż, chcemy tego samego. Byleby zdążyć przed śmiercią i przed trzydziestką. Byle doświadczyć i mieć, co opowiadać wnukom – by i oni mogli sięgnąć po skarbonkę i zrobić to samo.

Dlaczego NIE warto skoczyć ze spadochronem?

Jeden dzień, jedna chwila, nawet kilka miesięcy nie zmieni Twojego życia. Może jedynie dostarczyć Ci niesamowitych wspomnień, a jeśli masz szczęście i odpowiedni charakter – wniesie do Twojego życia kilka osób, na których będziesz mógł polegać. I z którymi spotkasz się raz na kilka lat tylko po to, by zobaczyć ich uśmiechnięte twarze i znów pomarzyć o przygodzie. Prawdziwa zmiana zawsze następuje W TOBIE. Nigdy na zewnątrz.

MARZENIA, KTÓRE MAJĄ SENS.

Jacek Walkiewicz powiedział kiedyś, że marzenia są po nic – po prostu po to, żeby je mieć. Dopiero z perspektywy czasu zaczynamy rozumieć, że było warto je spełniać, bo zrealizowane marzenia nie mają ceny. Jeśli jednak źle zinterpretujesz te słowa, możesz wpaść w pewną pułapkę. Pragnąc uczynić swoje życie wartościowym, pełnym przygód, doprowadzisz do chwili, gdy marzenia staną się motorem napędowym większości Twoich działań. Zaczniesz szukać nowych wrażeń i emocji. Zagubisz się i wkrótce stracisz sens życia – bo kiedyś marzenia się skończą. A wtedy musisz mieć cele.

Dlaczego NIE warto skoczyć ze spadochronem?

Nie zdobywamy medali, szczytów gór ani korony maratonów. Trenujemy, by poprawić swój wygląd i podnieść atrakcyjność, a nie by przemierzyć kolejne kilometry, zyskać siłę, pokonać coraz trudniejsze warunki pogodowe i własną niechęć, gdy efekty staną w miejscu – a staną na pewno. Wstajemy z łóżka mimo zakwasów, czując, że musimy – choć nikt nami nie dyryguje. Chcemy upodobnić się do innych. 

NA KONIEC

Tylko myśli ludzi słabych krążą wokół pieniędzy. Odkładanie każdej złotówki na zbyt wygórowane marzenia to łatwa droga do skąpstwa i upadku naszych relacji z innymi ludźmi, podczas gdy oszczędzanie na cele większe od nas samych czyni nas lepszymi ludźmi. Dopiero wtedy rozumiemy, że najważniejsza przemiana rozgrywa się w nas samych i następuje wtedy, gdy pokonujemy słabości – gniew i lenistwo, rozgoryczenie i zawiść. A skoro od tego trzeba zacząć, przestajemy się śpieszyć. Bo dobro jest niezmierzalne i nie ma wymiaru czasowego. Ważny jest efekt.

Pewnego dnia spełnię te wszystkie małe, nic nieznaczące marzenia. A jeśli nie zdążę? No cóż. Myślę, że po śmierci będę mogła nawet latać. ;) Tymczasem wolę skupić się na pokonywaniu prawdziwych słabości – ważniejszych niż strach przed nieznanym i lęk wysokości. Ciao!

You Might Also Like