Jesienią jesteśmy jak niedźwiedzie. Zapadamy w sen zimowy. Żyjemy w letargu. Snujemy się po ulicach, w butach nam chlupie, patrzymy na szare bloki i zalany deszczem świat.
Zapominamy o marzeniach. Z każdej porażki ciężko nam się podnieść. Dni są krótkie i mijają zbyt szybko. Poranna toaleta wydaje się być najtrudniejszym zadaniem w ciągu dnia. Po głowie kołacze się tylko jedna myśl: Przetrwać.
Chcemy wyjść na zewnątrz, przez deszcz dotrzeć na uczelnię, wykonać swoje obowiązki i wrócić do domu. Czas od 16 do 22 mija nam niepostrzeżenie: najpierw obiad, potem dobry serial i czytanie artykułów w sieci, później kolacja, kilka godzin na messengerze i pora iść spać.
Jesienią nikt nie pamięta o wiosennych marzeniach. Widziałam to, gdy w deszczu kapiącym na nos patrzyłam na ludzi ściśniętych w spóźnionym autobusie. Obserwowali, jak biegnę w swojej różowej kurteczce przeciwdeszczowej i uśmiecham się.
Ale oni tak naprawdę wcale mnie nie widzieli. Widzieli tylko deszcz.
Patrzyli przez szybę, myśląc:
A DO TEGO JESZCZE TA JESIEŃ.
Czasem dopada mnie nastrój tak podły, że mam ochotę jak najszybciej się poddać. Zamknąć bloga, odpuścić studia, a czas trawić na oglądaniu w kółko tych samych komedii romantycznych. Marzę o leżeniu pod kołderką za dnia i wychodzeniu na imprezy wieczorem. Najlepiej z takim skutkiem, by w południe nie pamiętać, co robiłam nocą.
W takich chwilach interesuje mnie jedynie butelka wina, a po głowie tłucze mi się milion pomysłów na to, jak zniszczyć w swoim życiu absolutnie wszystko.
Wtedy ratuje mnie jedna myśl.
Myśl o wiośnie.
Nie ma już ogniska, przy którym grałam na gitarze, wdychając zapach koszonej trawy. Nie ma też strumyka w Brennej, przy którym tańczyliśmy razem. Nie ma jeziora, w którym kąpałam się nocą ani tego stroju, który wciąż mi się zsuwał. Nie ma rozszumianych lasów w Tatrach ani palm nad Morzem Śródziemnym.
Ale to wróci – już niedługo.
Wkrótce przyjdzie wiosna. To kwestia kilku miesięcy. Po uchyleniu powiek znów zobaczę świecące słońce. Drzewa będą tętnić zielenią, ludzie będą się uśmiechać i snuć marzenia o wakacjach.
TEJ JESIENI PRZEŻYJEMY DZIĘKI PLANOM.
Nie patrz za okno. Nie wzdychaj do termometrów. Kup nowe buty, ciepłą kurtkę, ładny szalik.
Rozpal w sobie ogień. Już dziś pomyśl o wakacjach. Kup bilet na Fidżi – polecisz tam tuż po sesji letniej. Pomyśl o szczupłych udach i krótkich spodenkach. O morskiej bryzie, ciepłej plaży i masażu.
Nie oczekuj zbyt wiele od listopada. Nie zakładaj, że podbijesz w tym miesiącu świat. Jeśli komuś udało się kiedyś dokonać czegoś wielkiego w listopadzie, z pewnością żył w innej części globu. Może był przyzwyczajony do szarości, zimna i smogu? Może w jego klimacie jak w Alicante – pada tylko przez sześć dni w roku?
A może dokonał cudu.
Ty nie licz na cud.
Jest listopad. Musimy go przetrwać.