TEKSTY

Zostaw to, czego nie możesz zmienić

Od kilku lat grudzień ma w sobie coś, czego nie rozumiem. W zeszłym roku w okresie świątecznym mieliśmy w planach wyskoczyć ze znajomymi do Berlina na przepiękny jarmark. Ale jakoś tak nie wyszło, bo po ulicach krążyły służby policji, co zresztą wcale wtedy nie dziwiło.

Więc ten grudzień jest tak smutny jakby był co najmniej listopadem, a może nawet – lutym. Na chodnikach nie ma śniegu, pogoda jest zmienna i wybija z rytmu, a codzienny spacer po wyziębionym mieście skutkuje długotrwałym, quasi tytoniowym kaszlem. 

Gdy patrzę przez okno z czwartego piętra, widzę nad sobą błękitne, niemal wiosenne niebo. W galeriach brakuje ludzi, wszyscy zamawiają prezenty przez internet. Nikt już nie krąży z wielkimi siatkami, śnieg nikomu nie chrupie pod nogami. Dzieci nie lepią bałwanów i nie zjeżdżają z górki – jak my, gdy byliśmy mali.

Ale wiecie co?

gewvku305k

WCALE MNIE TO NIE MARTWI.

Ten rok dla mnie rozpoczął się pogrzebem w rodzinie. Później totalnie nie układało nam się za barem. Połowę marca przechorowałam u rodziców bez sił i energii do życia. Potem odbyłam ostatnie kilka awantur z właścicielką lokum, która przez rok doprowadzała mnie do łez, zastraszając wszystkim, co tylko możliwe.

Na okres matur wyjechałam z Krakowa i chlipałam mamie w rękaw, że nie mam wykształcenia, pracy ani mieszkania i że nie mam pojęcia, czy w dobrym kierunku zmierza moje życie. Chwilę po tym, jak w czerwcu nareszcie znalazłam mieszkanie, zakończyła się najważniejsza wtedy dla mnie relacja – mój roczny związek. W lipcu pochowaliśmy kolejną osobę, a już w sierpniu miałam wypadek, który poturbował mnie tak mocno, że blizny mam do dziś.

Potem dowiedziałam się, że z wydania książki nic nie będzie, a jesienią – wpadłam w totalną chandrę. Tą, w której każdy powód jest dobry, by obejrzeć sto komedii romantycznych pod rząd, pożreć tonę chipsów, trzymać w kącie puste pudła po pizzy i kilka pustych butelek wina. Teraz zasypiam z myślą o bliskiej mi osobie, która cierpi na chorobę nowotworową.

ALE TO BYŁ NAJLEPSZY ROK MOJEGO ŻYCIA.

W społeczeństwie coraz częściej szerzy się poczucie, że żyjemy w czasach ostatecznych. Ci bardziej wrażliwi wykopują przepowiednie jakiś proroków i starszą już i tak przerażonych ludzi. A ja coraz częściej czuję, że to nie ma żadnego znaczenia. Bo co to zmienia, czy umrę tak po prostu, czy w wyniku wielkiego kataklizmu? Nic. Zacznę chodzić smutna? :) Przecież robię swoje.

4vq2rgbhz5

Świat nie jest ani dobry ani zły. Jest dokładnie taki, jakim chcemy go widzieć. Zawsze było tyle samo dobra, ile zła, bo jedno bez drugiego nie może istnieć. Od ciebie zależy, po której stronie się opowiesz, jakie wydasz owoce. Ale to wszystko. I tylko tyle.

Dawniej sądziłam, że mój świat kompletnie by się zawalił, gdybym nie mogła pisać albo mieszkać w Polsce. Nie byłam w stanie sobie wyobrazić, że mogłabym na przykład stracić wzrok albo zwyczajnie przeprowadzić się na małą wysepkę gdzieś w rejonie Ameryki Środkowej i sprzedawać Piña Coladę w świeżym ananasie, chodząc cały dzień boso i zarabiając tylko tyle, by mieć za co żyć. 

No bo jak to – nigdy już nie przespacerować się tymi uliczkami, nie powspominać, że: o, tutaj, ktoś mnie pierwszy raz pocałował, tu się śmiałam z tymi, a z tamtymi kupowałam watę cukrową? Tak po prostu przestać zbierać doznania, doświadczenia, historie, by potem je miksować i o nich pisać? Dla wyższego dobra? Jakiego? Dlaczego nie może nim po prostu być spokojne i godne życie, bez złości na ludzi w kolejce, bez walki o przychylność wydawnictw, bez obaw o rychłą śmierć w duszącym smogu?

Coraz częściej przyjmuję cudzy punkt widzenia. Nie ma sensu gnać do przodu.

tj06s1rwkt

ŻYCIE NAPRAWDĘ MA SENS.

Nauczyłam się nad tym wszystkim panować. Coraz mniej w moim życiu gorszych dni. Potrafię sobie pomóc. Jestem w stanie rozpoznać, czego mi brakuje. Czasem dobrej piosenki i aktywności fizycznej, czasem wyjazdu w góry, czasem spokojnego wieczoru z kilkoma odcinkami Przyjaciół, a czasem tego, żeby się przytulić do kogoś tak po prostu. Ale to wszystko jest na wyciągnięcie ręki.

Gdy ma się dwadzieścia jeden lat, przyjaciół w różnych częściach Polski i doprawdy – nie jest się zakochanym ani odrobinę, to ciężko znaleźć w życiu sens. Ciężko na tę paskudną pogodę i szybko zmieniający się świat, na te kataklizmy, wojny i biedę – wstać z uśmiechem na twarzy i czuć, że ma się po co żyć. Można oszaleć pośród rzeczy, które wywołują w nas skrajne emocje. Trzeba więc zbudować w sobie oazę.

Nauczyłam się równoważyć to, co jest bardzo złe, z tym, co jest naprawdę super. Rzucam sobie wyzwania, spełniam marzenia. Naprawdę czuję, że robię coś dobrego dla świata i – dla siebie. Wiktor Frankl powiedział kiedyś, że życie nie ma sensu – życie samo w sobie jest sensem. Jak sprawić, by chciało nam się żyć? To proste – trzeba nie: znaleźć sens, ale: nadać życiu sens. Bo wartościowe życie to życie wartościami. Proste, nie? :)

547eh7oldt

A MOŻE KIEDYŚ RZUCĘ WSZYSTKO? 

I pójdę w siną dal? :)

Jak niestosowny jest mój optymizm? Jak absurdalne jest w kółko powtarzanie ludziom: Hej, wszystko będzie dobrze!? Ile jeszcze razy trzeba będzie powtórzyć sobie i wszystkim wokół, że doprawdy lepiej poszukać innych rozwiązań, nadać swojemu życiu sens, robić swoje, niż zamartwiać się i marudzić?

Czy nie lepiej ubrać maskę przeciwpyłową i wyjść z domu pobiegać, niż siedzieć bezczynnie przed telewizorem, gryząc paznokcie? Czy prawdziwy sens nie tkwi w tym, by zająć się w życiu psychologią miłości, niż płakać, że prawdziwych uczuć już nie ma, bo wszyscy się rozstają?

Hej, świat jest dokładnie taki jak przedtem. Ale bez względu na to, czy pokonasz całe zło, które jest na świecie, możesz pomimo niego uczynić życie wartościowym i pełnym sensu.

No, bo wiesz, życie nie ma sensu. Ono samo w sobie jest sensem. :)

You Might Also Like